Przybornik: Czytanie książek w języku obcym (cz. 1)

czyli jak połączyć przyjemne z pożytecznym

Zainspirowany rozmową sprzed paru dni postanowiłem rozpocząć serię artykułów, w których będę przedstawiał konkretne techniki przydatne w nauce języków. Zacznę od jednej z moich ulubionych czynności: czytania książek. Jeśli kiedykolwiek jakaś książka wciągnęła Cię tak, że nie mogłeś się od niej oderwać, ta metoda może być właśnie dla Ciebie! Temat jest obszerny, więc podzieliłem go na dwie części – dzisiaj skupimy się na korzyściach płynących z czytania książek w języku obcym, na tym, jak wybrać książkę na odpowiednim poziomie trudności i w jaki sposób czytać, żeby skutecznie poszerzyć swój zasób słownictwa.

Źródło: T1m0thy77 via photopin cc

Po co czytać?

Przede wszystkim dlatego, że dla wielu osób czytanie książek to przyjemność. A kiedy coś sprawia nam przyjemność, mamy dużą motywację, żeby to robić. Jeśli nie lubisz czytać książek (żadnych: klasycznych powieści, kryminałów, romansów, komiksów, reportaży, bajek, książek popularnonaukowych, poradników itp.), to ta metoda nie jest dla Ciebie. Przemęczysz się przez pierwszych 20 stron i tylko się zniechęcisz. Ale jeśli lubisz czytać różne rzeczy po polsku, koniecznie spróbuj połączyć przyjemne z pożytecznym.

Poza tym czytanie potrafi zdziałać cuda, jeśli chodzi o rozbudowywanie słownictwa. Bardzo ważne jest to, że nowe słowa poznajesz w ich naturalnym kontekście – uczysz się nie tylko, co znaczą, ale z jakimi wyrazami lubią się łączyć, jak się odmieniają, w jakich konstrukcjach gramatycznych występują. Poza tym w długiej książce większość nowo poznanych słów będzie się pojawiała wielokrotnie, za każdym razem coraz lepiej zapadając w pamięć. Dlatego właśnie najlepsze do czytania w języku obcym są powieści i wszelkie inne długie książki napisane przez jednego autora, który ma swój własny styl i ulubione słownictwo (np. biografie czy zbiory opowiadań typu „Przygody Mikołajka” są jak najbardziej OK).

Co czytać?

Najprostsza odpowiedź brzmi: to, co chciałbyś przeczytać po polsku. Ktoś Ci polecił jakąś książkę? Jeśli to możliwe, spróbuj zdobyć ją w języku, którego się uczysz. Może wyszła najnowsza książka Twojego ulubionego autora? A może masz swoją ukochaną książkę, którą czytałeś po polsku już kilka razy? Zmierz się z nią tym razem w innym języku! Uwaga: nie bój się sięgać po tłumaczenia. Kryminał Agathy Christie po włosku czy „Hobbit” po szwedzku? Czemu nie!

Tu jedno ważne zastrzeżenie: oczywiście konieczne jest dobranie odpowiedniego poziomu. Jeśli uczysz się rosyjskiego od trzech miesięcy, to sięganie po „Zbrodnię i karę” w oryginale może być zniechęcającym doświadczeniem. Generalna zasada jest taka, że tekst powinien być nieco trudniejszy od poziomu, na którym się znajdujemy. Wtedy możemy się na jego podstawie czegoś nowego nauczyć, czerpiąc jednocześnie przyjemność z czytania.

No dobrze, co więc mają zrobić ci wszyscy, którzy nie są w języku specjalnie zaawansowani? Mam kilka propozycji:
Przed zakupem książki przejrzyj kilka stron i oceń, czy poziom wydaje Ci się odpowiedni. Łatwo to zrobić w tradycyjnej księgarni, trochę trudniej, jeśli kupujesz książkę przez internet. Na szczęście duże księgarnie internetowe coraz częściej oferują możliwość zajrzenia do środka książki (taką funkcję ma na pewno angielski i niemiecki Amazon, przynajmniej dla niektórych książek). Nie przejmuj się zanadto, jeśli tekst wyda Ci się trochę za trudny – książki mają to do siebie, że z każdą kolejną stroną przyzwyczajamy się do stylu i słownictwa autora i czytanie staje się coraz łatwiejsze.

Jak czytać?

No dobrze, więc leży przed nami wybrana książka. Co dalej?

Pierwsza możliwość to po prostu czytanie dla przyjemności, tak jakbyś miał przed sobą książkę po polsku. Oczywiście, będzie Ci szło dużo wolniej i będziesz dużo mniej rozumiał, przynajmniej na początku. Pierwsze kilkanaście czy nawet parędziesiąt stron może iść trochę opornie – musisz przyzwyczaić się do stylu autora, oswoić z używanym przez niego słownictwem, nie wspominając już o zaznajomieniu się z postaciami i wczuciu się w fabułę (przy założeniu, że czytasz powieść). Ale potem, z każdą kolejną stroną, czytanie stanie się łatwiejsze. Będziesz rozumiał coraz więcej, a nawet jeśli natrafisz na niezrozumiałe słowo czy zdanie, nie będzie Ci to specjalnie przeszkadzać – zwłaszcza, jeśli czytasz książkę, która trzyma w napięciu i wręcz zmusza Cię do przewracania kartki za kartką.

Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś zajrzał od czasu do czasu do słownika, jeśli jakieś słowo wyjątkowo Cię frapuje albo wydaje Ci się kluczowe dla zrozumienia treści. Ale nie rób tego za często, bo sięganie po słownik co pół minuty może skutecznie zabić przyjemność płynącą z czytania. Uwierz mi, Twoje słownictwo i tak się poszerzy, nawet jeśli nie sprawdzisz ani jednego słowa!

Jeśli jednak zależy Ci na bardziej systematycznym rozbudowaniu słownictwa, słownik bardzo się przyda. Tylko od Ciebie zależy, jak skrupulatnie chcesz sprawdzać nieznane wyrazy. Ja na przykład mam skłonność do sprawdzania niemal wszystkiego, ale po przerobieniu w ten sposób pierwszych stron zazwyczaj rodzi się we mnie frustracja i zaczynam sobie trochę odpuszczać. Warto pamiętać, że w każdej książce znajdą się wyrazy bardzo rzadkie, z którymi spotkamy się może parę razy w życiu. Pytanie, czy warto im w ogóle poświęcać uwagę. Każdy musi znaleźć złoty środek, który go satysfakcjonuje.

Słowa można sprawdzać oczywiście od razu, kiedy tylko się na nie natkniemy, ale ja polecam zaopatrzenie się w kolorowy marker (albo chociaż ołówek) i zaznaczanie tych rzeczy, które będziemy chcieli odszukać w słowniku. Ta opcja oczywiście odpada w przypadku książek z biblioteki czy pożyczonych od znajomych, ale ma taką zaletę, że nie musimy odrywać się co chwilę czytania. Takie podejście dobrze sprawdza się też, jeśli czytamy poza domem, gdzie nie mamy dostępu do słownika. Po przeczytaniu rozdziału (albo jakiegoś innego fragmentu) wracamy do zaznaczonych słów i wyrażeń, sprawdzamy ich znaczenie i… dalsza procedura zależy od Ciebie. Możesz sporządzić listę słów dla każdego rozdziału i obserwować, jak z rozdziału na rozdział staje się krótsza. Możesz wprowadzić nowe słówka z tłumaczeniami (i przykładami użycia zaczerpniętymi z książki) do programu do powtórek. Możesz wreszcie zapisywać znaczenia wyrazów w książce, jeśli planujesz kiedyś przeczytać ją ponownie.

Jeśli praca ze słownikiem jest nie na Twoje nerwy, jest jeszcze jedno rozwiązanie: kup tę samą książkę, ale tym razem po polsku (lub w innym języku, który znasz dobrze) i czytaj obie wersje językowe równolegle. Również tę metodę musisz dopasować do swoich preferencji. Możesz najpierw czytać rozdział w języku obcym, a następnie po polsku. A potem, ewentualnie, jeszcze raz w języku obcym, żeby utrwalić sobie nowe słowa i wyrażenia. Możesz czytać po akapicie, raz z jednej, raz z drugiej książki. Możesz wreszcie sięgać do polskiej wersji tylko przy tych fragmentach, które sprawiają Ci szczególną trudność.

Jeśli będziesz miał szczęście, może uda Ci się dostać książkę dwujęzyczną, gdzie na stronie po lewej znajduje się tekst w języku obcym, a po prawej jego polska wersja. Na polskim rynku wydawniczym to raczej rzadkość, ale wiem, że można kupić wydane w ten sposób zbiorki poezji Wisławy Szymborskiej z tłumaczeniami na angielski i niemiecki. Akurat Szymborska nieźle nadaje się do nauki - używa prostego, naturalnego, często niemal mówionego języka.

Tyle na dzisiaj. Za tydzień druga część artykułu, w której opiszę, jak przy pomocy książek ćwiczyć wszystkie cztery sprawności językowe oraz podpowiem, gdzie najłatwiej zdobyć obcojęzyczne książki. Zapraszam!

Etykiety: , , ,