Skończ z językową pustynią. Wejdź do Językowej Oazy.
- Czy naprawdę istnieje coś takiego jak „osoba dwujęzyczna”? Czy możemy znać dwa języki na jednym poziomie? Jak to się dzieje, że jeden język jest ważniejszy, np. ten w którym liczymy?
- Czy zdolności językowe istnieją, czy liczy się tylko praca nad językiem?
- Jak się uczyć, oglądając bajki dla dzieci lub czytając książki dla dzieci.
- Czy można uczyć się kilku języków naraz, czy te języki nam się nie pomieszają?
- W jaki sposób uczyć się fonetyki, wymowy w domu? Czy jesteśmy w stanie dobrze wymawiać, kiedy zaczynamy uczyć się języka jako osoba dorosła?
Spośród wszystkich mniej lub bardziej dostępnych do nauki języków, najbardziej ciągnie mnie do łaciny. Nie dla Owidiusza, Horacego, Cezara; nie dla blichtru mowy okraszonej latynizmem; nie dla zainteresowań rozpalonych studiami medycznymi, prawniczymi czy innymi, gdzie jeszcze się rzymska mowa ostała. Podjąwszy naukę hiszpańskiego, zapragnąłem zrozumieć przemianę człowieka, którego przodkowie zgubili fleksję. Bo i nam do niego coraz bliżej. Co rusz zapominamy wołacza lub ożywiamy w odmianie jogurta, bloga, krawata itd. Poznając zatem rdzeń języka Cervantesa, zdobywam szanse znalezienia w literaturze łacińsko-hiszpańskiej tych przełomowych momentów, kiedy to autor postanawia wprowadzić element potoczny i zrównuje ze sobą końcówki różnych przypadków. Idąc dalej, będzie się w kolejnych dziełach objawiał coraz to inny duch narodowy, wyrastający z coraz mniej łacińskiej Hiszpanii. Dzięki temu mam nadzieję wejrzeć w przyszłość własnego języka, który być może właśnie przechodzi te same przeboje, którym niegdyś poddało się kuzynostwo.
Drugim i nawet ważniejszym powodem popychającym mnie ku łacinie jest otaczająca nas kultura. Marzę, aby poznać zawarty w języku sposób myślenia, który legł u podstaw cywilizacji zachodnioeuropejskiej i który każdego dnia odciska na nas swoje piętno. To marzenie od kilku miesięcy realizuję, zmagając się z niekończącymi się tabelami końcówek, funkcjami przypadków, konstrukcjami z kosmosu i morzem wyjątków. Chociaż wciąż daleki jestem od stwierdzenia, jakobym nauczył się już łaciny, to jednak z każdą stroną podręcznika czuję, jakbym robił krok w stronę poznania jakiejś niezgłębionej i dawno już zapomnianej tajemnicy. Jednej z tych, którym nie można się oprzeć. I takiej samonakręcającej się spirali ciekawości w nauce języka wszystkim serdecznie życzę :)
Największą radość w nauce języków obcych sprawia mi nauka słów i zwrotów, które w ustach obcokrajowca mogą być dużym zaskoczeniem dla rodzimych użytkowników danego języka. Takie słowa i zwroty zapamiętuje się najszybciej i pamięta najdłużej. Ogromną radość sprawia też sama mina rozmówcy, który zupełnie się nie spodziewa, że pozytywnie go zaskoczymy. Oto dwa przykłady:
- Jako dziecko oglądałam pewną niemiecką bajkę. Wprawdzie nie pamiętam tytułu, ani o co dokładnie chodziło, jednak jedną z postaci był miś, który za każdym razem, gdy coś jadł, w kółko mówił „Mmm, köstlich”. Przez wiele lat byłam przekonana, że jest to coś, co w Niemczech po prostu mówi się podczas jedzenia. Z czasem dowiedziałam się, że „köstlich” oznacza „wyśmienity”. Kiedy po raz pierwszy miałam okazję gościć przy niemieckim stole i w czasie jedzenia powiedziałam „köstlich”, moi gospodarze byli bezgranicznie zachwyceni i zadowoleni – nie tylko z moich umiejętności językowych, ale też z pewnością z przygotowanego przez siebie jedzenia. Bardzo mnie to zmotywowało do dalszej nauki języka!
- W tym roku po raz pierwszy byłam w Szwecji – kraju, którego język jest dla mnie niemałą zagadką. Szykując się do wyjazdu nie mogłam nie zajrzeć do poleconych mi rozmówek. W czasie nauki podstawowych zwrotów natrafiłam na zdanie „Nej tack, jag bantar” („Nie, dziękuję. Odchudzam się.”). Proszę sobie wyobrazić miny moich gospodarzy, częstujących mnie przywiezionym prosto z Polski ptasim mleczkiem. :)
Zdecydowanie nie chciałabym żyć w świecie, gdzie istniałby tylko jeden język, którym posługiwaliby się wszyscy ludzie. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: musiałabym zapomnieć o satysfakcji i radości, które odczuwam, ucząc się kolejnego języka obcego. Piękno języka tkwi w jego odmienności, specyfice. Przez przechodzenie przez trud nauki możemy docenić jego rolę, którą odgrywa jako środek komunikacji. Język jest głównym składnikiem kultury danego społeczeństwa. Gdyby cała ludność mówiła jednym językiem, oznaczałoby to, iż istnieje tylko jedna kultura, jedno społeczeństwo. Świat nie byłby taki ciekawy, tajemniczy, chcący być kawałek po kawałku odkrywanym przez człowieka, lecz byłby nudny, przepełniony monotonią. Zróżnicowanie językowe świata tworzy według mnie jego piękno. Wyzbycie się tej różnorodności równałoby się z ogołoceniem go z tego, co jest w nim najpiękniejsze.
Etykiety: inne