Fałszywi przyjaciele - jak sobie z nimi radzić?

Chyba każdy Polak słyszał, że w Czechach lepiej nie informować wszystkich naokoło, że kogoś szukamy, bo możemy zostać zupełnie opacznie zrozumiani... Umawiając się na spotkanie ze znajomym Chorwatem, lepiej unikać miesięcy jesiennych, bo łatwo się rozminąć - chorwacki listopad to nasz październik. Uczący się francuskiego wiedzą, że parasol to nie jest bynajmniej coś, co się bierze ze sobą na deszczową pogodę. Angielskie pension to wcale nie pensja, a renta, a rent to z kolei czynsz. Esperanckie lustro ma z polskim lustrem tylko tyle wspólnego, że jest ze szkła (chodzi o żyrandol), a greckie słowo ιδιωτικός (idiotikos) wcale nie jest obelgą, tylko znaczy osobisty, prywatny.

Źródło: Tambako the Jaguar via photopin cc

Fałszywi przyjaciele - każdy z nas zna takie zdradliwe słowa w języku, którego się uczy. Każdy też z pewnością słyszał o różnych zabawnych lub krępujących sytuacjach, jakie wynikły z użycia niewłaściwego, pozornie jak najbardziej pasującego słowa. Może nawet sam znalazłeś się kiedyś w takiej sytuacji i opowiadasz ją dzisiaj znajomym jako anegdotkę?

Problem pewnie nie jest specjalnie poważny w przypadku języków niespokrewnionych z polskim i odległych kulturowo, ale im bliższy nam język, tym większe ryzyko wpadki. Szczególnie łatwo o pomyłkę w językach słowiańskich, gdzie mamy tylu "prawdziwych przyjaciół", że łatwo stracić czujność i dać się nabrać jakiemuś przebierańcowi.

(A propos: jeśli interesują Cię fałszywi przyjaciele w językach słowiańskich, koniecznie zajrzyj na tę stronę, gdzie znajdziesz listy fałszywych przyjaciół dla wszystkich kombinacji języków słowiańskich. Bardzo przydatne przy wyjeździe za wschodnią lub południową granicę!)

Pomimo tego wszystkiego, co napisałem powyżej, odnoszę czasem wrażenie, że problem "fałszywych przyjaciół" jest często wyolbrzymiany. Tak bardzo koncentrujemy się na czarnych owcach, że tracimy zupełnie z oczu to, co dobre - czyli przyjaciół prawdziwych. A tych są tysiące, dziesiątki tysięcy! Kiedy zaczynamy naukę jakiegoś języka europejskiego, tak naprawdę znamy już sporą część jego słownictwa. I nie mówię tu tylko o zapożyczeniach, które na przestrzeni wieków przejęliśmy z niemieckiego, czeskiego, francuskiego czy angielskiego. Chodzi mi raczej o wspólne dla języków europejskich słownictwo o grecko-łacińskich korzeniach. Takie słowa jak abstrakcyjny, demokracja, encyklopedia, geografia, problem czy teoria brzmią bardzo podobnie w większości języków używanych na naszym kontynencie i, co ważniejsze, mają w każdym z nich identyczne lub bardzo zbliżone znaczenia. To olbrzymie bogactwo, którego często nie dostrzegamy, tak bardzo jesteśmy do niego przyzwyczajeni. Tego szczęścia nie mają na przykład Azjaci, którzy ucząc się swojego pierwszego języka europejskiego. każde z tych długaśnych, wielosylabowych słów widzą po raz pierwszy na oczy.

Wniosek: nie popadajmy w paranoję. Czasem, jak w życiu, lepiej komuś zaufać i się sparzyć, niż patrzeć na wszystkich jak na potencjalnych zdrajców, którzy tylko czekają na to, żeby wbić nam nóż w plecy. Warto ryzykować i używać słów, których znaczenia nie jesteśmy w 100% pewni - w olbrzymiej większości wypadków wyjdziemy na tym dobrze. A jeśli nawet powiemy jakąś głupotę i się ośmieszymy, to przynajmniej zapamiętamy tę lekcję do końca życia i drugi raz podobnego błędu już nie popełnimy.

Z fałszywymi przyjaciółmi sprawa jest zresztą o tyle prosta, że kiedy ich już raz zdemaskujemy, to potem dość łatwo zapamiętać, że trzeba na nich uważać. Kontrast między spodziewanym a rzeczywistym znaczeniem danego słowa jest zazwyczaj tak duży, że zapada nam w pamięć bez większego wysiłku. Kiedy raz dowiemy się, że po rosyjski запомнить (zapomnit') znaczy zapamiętać, a czeskie čerstvý to po naszemu świeży, nie będziemy raczej potrzebować żadnych sztuczek mnemotechnicznych, żeby utrwalić to w swojej pamięci na długi czas.

Co jednak zrobić z takimi fałszywymi przyjaciółmi, którzy nie chcą nam wejść do głowy? Oto parę pomysłów:

Chętnie poznam Twoje doświadczenia z fałszywymi przyjaciółmi. Dali Ci kiedyś w kość? Masz do opowiedzenia jakąś ciekawą anegdotę? Zapraszam do komentowania!

Etykiety: