Witam Was serdecznie i przepraszam za dość długie milczenie. Dziś chcę powiedzieć parę słów na temat słuchania, które dla wielu uczących się języka jest chyba (obok mówienia) najtrudniejszą do opanowania sprawnością językową. Z czego to wynika? I czy jest na to jakieś cudowne lekarstwo? Zapraszam do lektury!
Na początek zastanówmy się, dlaczego rozumienie tekstu mówionego sprawia wielu osobom tyle trudności. Widzę kilka powodów:
- Po pierwsze musimy się uporać z tymi samymi problemami, które utrudniają nam zrozumienie tekstu pisanego. A więc nieznane słownictwo i struktury gramatyczne, skomplikowane konstrukcje, brak logiki i spójności wypowiedzi itp.
- W przypadku języka mówionego sprawę komplikują różne akcenty. Polski jest pod tym względem językiem wyjątkowym, bo (pomijając nieliczne gwary i dialekty) wszyscy Polacy mówią mniej więcej tak samo. Wiele języków jest jednak dużo bardziej zróżnicowanych pod względem wymowy. I tu pojawia się problem, bo można doskonale rozumieć np. amerykański angielski, ale mieć olbrzymi problem z wypowiedziami Afrykańczyków, Hindusów czy Szkotów. Co więcej, międzynarodowy status angielskiego sprawił, że coraz częściej mamy do czynienia z takimi potworkami jak angielski z akcentem francuskim czy chińskim. Do każdego z tych akcentów trzeba ucho przyzwyczaić, żeby zacząć je swobodnie rozumieć.
- Zrozumienie języka mówionego utrudniają też warunki zewnętrzne. Rozmowa prowadzona w gwarnym pubie czy zapowiedzi pociągów płynące ze skrzeczących głośników na ruchliwym dworcu stanowią dużo większe wyzwanie niż słuchanie audiobooka albo nagrania dołączonego do podręcznika.
- Wypowiedzi ustne są często dużo mniej składne i uporządkowane niż teksty pisane. Niedokończone myśli, urwane w połowie zdania, przejęzyczenia, skróty myślowe – to wszystko wymaga od słuchającego sporej koncentracji i utrudnia złapanie ogólnego sensu wypowiedzi (często nawet w naszym ojczystym języku).
- No i jeszcze jedna bardzo ważna kwestia – w przypadku czytania możemy regulować tempo, zwalniać przy trudniejszych fragmentach albo cofać się, kiedy czegoś nie zrozumiemy. Słuchając cudzej wypowiedzi, tempo mamy z góry narzucone przez mówcę. I zazwyczaj jest dużo większe, niż byśmy sobie tego życzyli. Czytanie jest jak spacer skrajem lasu. Idziesz sobie powoli, tu się zatrzymasz, bo usłyszysz nad sobą śpiew wilgi, tu się schylisz, bo zauważysz kozaka, tu ci między nogami przemknie jaszczurka. Słuchanie natomiast jest jak jazda pociągiem wzdłuż tego samego lasu. Mijasz drzewo za drzewem w oszałamiającym pędzie, wszystko zlewa się w jedno. Nawet jeśli tę wilgę zauważysz, to tylko na ułamek sekundy. Ciężko jest obserwować przyrodę z okna pociągu, tak samo ciężko jest zrozumieć we wszystkich szczegółach szybko mówioną wypowiedź.
Na problemy z rozumieniem ze słuchu jest tak naprawdę tylko jedna recepta: słuchać. Ten lek można jednak przyjmować na dwa różne sposoby. Po pierwsze możemy postawić na jakość – bierzemy jakieś krótkie nagranie i słuchamy go wiele razy, starając się wyciągnąć z niego jak najwięcej. To tzw. słuchanie intensywne (przykładowe ćwiczenie tego rodzaju opisałem niedawno w poście Przybornik: Nauka z nagraniami). Dzisiaj chciałbym się jednak skupić na drugim rodzaju słuchania, słuchaniu ekstensywnym. W tym przypadku liczy się jedno: ilość. Słuchamy jak najwięcej. I tyle. Bez jakichś specjalnych ćwiczeń, powtarzania na głos, odsłuchiwania po kilka razy, zaglądania do transkrypcji i innych cudów. Ważne jest tylko to, żeby jak najczęściej karmić swoje uszy brzmieniem obcego języka i starać się w miarę możliwości chwytać znaczenie wypowiedzi.
Powiem prosto: bez takiej praktyki (liczonej w setkach albo tysiącach godzin) nie nauczysz się nigdy swobodnie rozumieć ze słuchu. Mówię to między innymi z własnego doświadczenia. Sam przez długie lata miałem z tą sprawnością olbrzymie problemy. Dzisiaj mnie to nie dziwi – moja nauka opierała się w 90% na tekstach pisanych. W szkole czy na prywatnych zajęciach odsłuchiwałem może jedno czy dwa kilkuminutowe nagrania na lekcję, czasem nawet tyle nie. W domu siedziałem głównie z nosem w książkach. Zdarzało mi się czasem włączyć jakiś angielski czy niemiecki kanał w telewizji, ale nie było w tym żadnej regularności.
Przełom zaczął się tak naprawdę na studiach, przynajmniej jeśli chodzi o angielski. Po pierwsze codziennie przez kilka godzin słuchałem wykładów w językach obcych. Po drugie dostałem odtwarzacz mp3, na który wrzucałem nie tyle piosenki, a różne ciekawe nagrania, które znalazłem w internecie – podcasty, wykłady z zagranicznych uniwersytetów itp. Po trzecie zacząłem nałogowo oglądać angielskie i amerykańskie seriale. Największy wpływ mieli chyba na mnie Przyjaciele – obejrzałem wszystkie dziesięć serii, każda po dwadzieścia parę odcinków, chyba z trzy razy.
Najciekawsze, że nie była to żadna zaplanowana strategia. Wszystkie te rzeczy robiłem mimochodem, po prostu wydawały mi się interesujące. A jednak moje umiejętność rozumienia ze słuchu wzrosła przez te dwa-trzy lata dramatycznie.
Wyciągnąłem z tego doświadczenia kilka wniosków, które mogą Ci się przydać, jeśli będziesz chciał pójść tą samą drogą:
- Słuchaj naprawdę dużo, nawet parę godzin dziennie! Oczywiście nie zawsze będziesz miał taką możliwość, ale pamiętaj, że im więcej czasu będziesz poświęcał na słuchanie, tym szybsze poczynisz postępy.
- Słuchanie ekstensywne to nie to samo co słuchanie w tle. Nie chodzi o to, żeby włączyć radio i zająć się zupełnie czymś innym. Jeśli chcesz wynieść z słuchania wymierne korzyści, będziesz musiał słuchać aktywnie, czyli skoncentrować się na znaczeniu. Nie podchodź do tego ortodoksyjnie, nic się oczywiście nie stanie, jeśli odwrócisz uwagę na kilka minut – pilnuj tylko, żeby nie działo się to za często.
- Dobieraj właściwy poziom materiału. Złota reguła nauki języka brzmi tak, że należy czytać lub słuchać rzeczy na odrobinę wyższym poziomie niż ten, na którym obecnie jesteś. Jeśli będziesz słuchał tylko banalnych nagrań, z których bez problemu rozumiesz 99% przy pierwszym słuchaniu, to Twoje postępy będą minimalne. Z kolei aktywne słuchanie rzeczy, z których rozumiesz tylko piąte przez dziesiąte, jest frustrujące i demotywujące i może Cię łatwo zniechęcić do nauki.
- Różnicuj rzeczy, których słuchasz. Jeśli dzień w dzień słuchasz wykładów po angielsku, po jakimś czasie nie będziesz miał z nimi większych problemów. Ale to nie znaczy, że równie łatwo będzie Ci przychodziło na przykład rozumienie filmów. A jeśli jesteś kinomaniakiem i filmy nie stanowią dla Ciebie większego wyzwania, możesz polec na przykład na zapowiedziach pociągów na dworcu. Im bardziej różnorodny będzie materiał, którego słuchasz, tym bardziej wszechstronna będzie Twoja umiejętność rozumienia ze słuchu.
- Czego słuchać? Oto kilka pomysłów:
- filmy fabularne,
- seriale,
- audycje radiowe i telewizyjne (teleturnieje, talk showy, wiadomości, wywiady, filmy dokumentalne…),
- podcasty,
- filmiki na YouTube,
- piosenki,
- wykłady uniwersyteckie,
- audiobooki,
- rozmowy z native speakerami (też wymagają słuchania!).
Ciekaw jestem Waszych doświadczeń związanych ze słuchaniem. Też macie (lub mieliście) problemy z tą sprawnością? Macie własne metody na poprawę swoich umiejętności?Etykiety: materiały i narzędzia, metody i techniki, słuchanie