Co do tego, że oglądanie filmów w języku obcym pomaga w nauce, prawie nikt nie ma wątpliwości. Zdania są natomiast podzielone w kwestii tego, jak te filmy oglądać: z napisami czy bez? A jeśli z napisami to lepiej polskimi czy obcojęzycznymi? Jeśli też miewasz takie rozterki, to czytaj dalej. A jeśli masz na ten temat wyrobioną opinię, skonfrontuj swoją opinię z moją i weź udział w dyskusji!
Jak można oglądać obcojęzyczne filmy i seriale? Widzę sześć możliwości:
- w oryginale bez napisów
- w oryginale z napisami w języku, w którym jest film
- w oryginale z napisami po polsku
- w oryginale z napisami w jeszcze innym języku, którego się uczymy
- z lektorem
- z dubbingiem
Opcja czwarta jest na tyle egzotyczna, że nie będziemy się nią tutaj zajmować. Lektor i dubbing (tu się chyba zgodzimy) niespecjalnie nam pomogą rozwinąć znajomość języka, bo język obcy jest prawie lub w ogóle niesłyszalny. Do omówienia zostają więc trzy pierwsze rozwiązania. Które z nich jest najlepsze? Przyjrzyjmy się im po kolei.
1. Oglądanie filmów bez napisów. To jest cel, do którego dąży pewnie niejeden z nas: oglądać obcojęzyczne filmy bez żadnej pomocy i rozumieć wszystkie dialogi. Cel bardzo ambitny – aktorzy używają często potocznego a nawet slangowego języka, mówią szybko, nierzadko z regionalnym akcentem. Przyznam się, że mnie ciężko jest zrozumieć za pierwszym razem niektóre dialogi nawet w polskich filmach, a co dopiero mówić o filmach angielskich czy niemieckich!
Dlatego jeżeli dopiero uczysz się języka i nie posługujesz się nim w miarę sprawnie, oglądanie filmu bez napisów może być dla Ciebie frustrujące. To i owo (czasem nawet całkiem sporo) będziesz w stanie wywnioskować z kontekstu, ale większość dialogów będzie jednak niezrozumiała. Szczególnie trudne mogą być komedie z dużą liczbą gagów, które opierają się często na grze słów. Co z tego, że jako tako nadążasz za akcją, skoro łapiesz jeden dowcip na dziesięć?
Oglądanie filmów bez wspomagania w postaci napisów utrudnia też naukę słownictwa, zwłaszcza jeśli jesteś jeszcze na początkującym etapie nauki. Wychwycenie pojedynczego słowa z potoku dźwięków i ustalenie jego pisowni, żeby sprawdzić jego znaczenie w słowniku, to nie lada wyzwanie – zwłaszcza w językach, w których pisownia i wymowa to dwa odrębne światy (angielski, francuski, nie wspominając o chińskim czy japońskim [EDIT: a jednak okazuje się, że z japońskim sprawa jest dużo prostsza niż przypuszczałem - patrz dyskusja w komentarzach]).
Taki sposób oglądania ma też jednak korzyści. Przede wszystkim bardzo dobrze symuluje rzeczywiste sytuacje komunikacyjne. Kiedy jedziemy do obcego kraju, musimy sobie radzić bez napisów. Ze wszystkich stron dobiegają do nas dźwięki, których znaczenie umiemy tylko częściowo rozszyfrować. To też może być frustrujące! Oglądanie filmów bez napisów pomaga oswoić się z sytuacją, w której więcej musimy się domyślać, niż wiemy. To poza tym świetne ćwiczenie na odgadywanie sensu wypowiedzi z kontekstu sytuacyjnego, mowy ciała, mimiki, intonacji.
Jest jeszcze jedna sytuacja, w której obejrzenie filmu bez napisów może wyraźnie poprawić Twoją znajomość języka: jeśli oglądałeś go już wcześniej po polsku, najlepiej kilka razy, i dobrze kojarzysz dialogi. Frustracja znika, bo wiesz dokładnie, o czym rozmawiają bohaterowie, możesz więc skupić swoją uwagę na obserwowaniu, jak konkretne myśli wyrażane są w języku obcym.
2. Oglądanie filmów z napisami w języku obcym. Włączenie napisów, nawet w języku obcym, stanowi olbrzymie ułatwienie – przede wszystkim dlatego, że czytanie przychodzi nam dużo łatwiej od słuchania. Nawet jeśli aktorzy mówią szybko i napisy pojawiają się na ekranie tylko na sekundę czy dwie, to i tak możemy wyłapać jakieś słowa klucze, które dadzą nam pojęcie, o czym jest mowa. A jeśli jakaś wypowiedź nas szczególnie zaintryguje, można przecież zatrzymać film i sprawdzić problematyczne wyrazy w słowniku. Nie muszę dodawać, że w ten sposób mamy szansę się sporo nauczyć.
Problem polega na tym, że jeśli uwagę przeniesiemy zbyt bardzo na napisy, to przestaniemy ćwiczyć słuchanie, a skupimy się na ćwiczeniu czytania. Ponieważ czytanie jest łatwiejsze, nasze leniwe mózgi niemal automatycznie przełączają się w taki tryb. Niestety, to co łatwe, jest też mniej rozwijające. Nasze szare komórki nie muszą się głowić nad rozszyfrowywaniem pomieszanych ze sobą dźwięków, bo mają wszystko podane na tacy. Dlatego nawet po obejrzeniu 100 filmów w ten sposób Twoja umiejętność rozumienia ze słuchu wcale nie wzrośnie tak bardzo, jak mógłbyś się spodziewać.
Można coś na to poradzić. Oglądając film w ten sposób, skup się świadomie na ścieżce dźwiękowej, a wzrok kieruj na napisy tylko od czasu do czasu. To wymaga wysiłku, bo oczy automatycznie ściągane są w dół ekranu, ale jeśli zależy Ci na rozwijaniu umiejętności słuchania, to warto się trochę pomęczyć.
3. Oglądanie filmów z polskimi napisami. Jak można się domyślić, ta opcja jest jeszcze mniej rozwijająca niż poprzednia. Tutaj mózg ma jeszcze większą skłonność do tego, żeby skupić się wyłącznie na tekście (i to tekście polskim) i zignorować dźwięk. Korzyści językowe są wtedy naprawdę minimalne.
Często można usłyszeć opinię, że Skandynawowie dlatego tak dobrze mówią po angielsku, że ich telewizja nie jest dubbingowana, ale wszystkie obcojęzyczne filmy puszczane są z napisami (w odpowiednim języku narodowym). Łatwo jednak znaleźć kontrprzykład dla takiego twierdzenia. Czytałem kiedyś artykuł na blogu Polki mieszkającej w Grecji, że grecka telewizja funkcjonuje dokładnie tak samo – nie lektor, nie dubbing, a napisy – a mimo to przeciętny Grek po angielsku to ani me, ani be, ani kukuryku. Widać u Skandynawów wchodzą w grę jeszcze inne czynniki (np. intensywna nauka angielskiego od pierwszych klas szkoły, pokrewieństwo między ich językami a językiem angielskim). Samo oglądanie filmów z napisami niewiele daje.
Tak jak w przypadku napisów obcojęzycznych, tak i w tym wypadku można powalczyć z lenistwem mózgu i do napisów polskich odwoływać się tylko w ostateczności. Wtedy efekty będą zdecydowanie lepiej widoczne. Oglądanie filmów z polskimi napisami jest też często jedyną opcją dla ludzi, którzy dopiero zaczynają naukę i jeszcze prawie nic nie są w stanie zrozumieć. Oglądanie filmu bez napisów w takiej sytuacji przyniesie więcej frustracji niż pożytku, a tak przynajmniej trochę się osłuchają z językiem, może nawet wyłapią kilka ciekawych zwrotów.
Podsumowując, wybór jednej z tych trzech opcji zależy od kilku rzeczy. Po pierwsze od tego, co chcemy osiągnąć. Czy poćwiczyć słuchanie i naszą „tolerancję wieloznaczności”, czy raczej rozwinąć słownictwo, czy wreszcie zrelaksować się i obejrzeć dobry film? Po drugie – od naszego poziomu języka. Po trzecie – od dostępnych opcji. Czasami wcale nie jest tak łatwo zdobyć film z napisami po polsku, a nawet z napisami w języku oryginalnym.
Jeśli mamy dużo czasu, wszystkie sposoby można ze sobą połączyć. Najpierw oglądamy raz czy dwa razy film z polskimi napisami, żeby dobrze zrozumieć, co się dzieje i zacząć kojarzyć dialogi. Następnie puszczamy sobie film kilka razy z napisami w języku obcym, żeby zobaczyć, jak te myśli wyrażane są w tym właśnie języku. Na koniec oglądamy (parę razy, a co!) film bez napisów, żeby skupić się na warstwie dźwiękowej. Po takim maratonie (można to sobie rozłożyć na wiele dni czy tygodni) będziemy mieli cały film w głowie i będziemy mogli rzucać obcojęzycznymi cytatami na lewo i prawo. A język, który sobie w ten sposób przyswoimy, na pewno nam się przyda.
A jak Wy oglądacie filmy? Czy macie podobne poglądy na temat napisów? Widzicie coś, na co ja nie zwróciłem uwagi? Zapraszam do komentowania!Etykiety: materiały i narzędzia, metody i techniki, słownictwo, słuchanie