Strefa komfortu w nauce języka

Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam spędzać czas w domu. Tutaj czuję się bezpiecznie, przytulnie, wszystko jest na swoim miejscu, znane i oswojone. Wygoda, święty spokój, wypoczynek. A jednak większość wspaniałych rzeczy, jakie mnie spotkały w życiu, wydarzyła się nie w moich czterech ścianach, ale na zewnątrz. Inni ludzie, przyroda, nowe miejsca, nieznane doświadczenia – to wszystko wymagało ode mnie przełamania początkowej niechęci i wyjścia na dwór.

Źródło: thewebprincess via photopin cc

Niezależnie od tego, czy jesteś domatorem, czy nie, też z pewnością masz swoją strefę komfortu. Przez strefę komfortu rozumiem nie tyle fizyczne miejsce, co raczej ogół sytuacji i zachowań, które są nam dobrze znane, w których czujemy się dobrze i pewnie, które nie wymagają od nas specjalnego wysiłku. Potrzebujemy takiej przestrzeni. To w naszej strefie komfortu możemy wypocząć, odstresować się, poczuć się bezpiecznie.

Jest jednak jedno ale.

Strefa komfortu to nie jest dobre miejsce do rozwoju. Jeśli chcemy rosnąć, rozwijać się, żyć naprawdę, to nie możemy całego życia spędzić na kanapie przed telewizorem. Musimy wchodzić w sytuacje, które są dla nas nowe, nietypowe, być może trudne. Przekraczać swój lęk. To nie zawsze jest przyjemne, ale bez tego nie posuniemy się do przodu. Gorzej nawet – będziemy się cofać w rozwoju. To trochę tak jak z mięśniami: niećwiczone powoli zanikają.

Jeżeli nie będziesz wychodzić poza swoją strefę komfortu, jej granice będą się coraz bardziej zawężać. Zachowania, które jeszcze jakiś czas temu przychodziły Ci bez trudu, zaczną się wiązać z coraz większym wysiłkiem. W skrajnym przypadku możesz skończyć jak jeden z tych ludzi, którzy od wielu lat nie przeszli przez próg własnego mieszkania – bo boją się tego, co może ich spotkać na zewnątrz.

Kiedy decydujesz się nie kierować lękiem, ale wchodzić w trudne lub nieznane sytuacje, dzieje się coś przeciwnego: granice Twojej strefy komfortu poszerzają się. Coraz mniej zachowań stanowi dla Ciebie problem. Rozwijasz się. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że kiedy już się przełamiesz, odczuwasz wielką satysfakcję. Radość z tego, że nie poddałeś się lękowi i niechęci, ale zrobiłeś to, co uważasz za słuszne – coś wspaniałego.

Czemu piszę o tym wszystkim? Bo w nauce języków też często zamykamy się w strefie komfortu. Mamy swoje sprawdzone metody nauki, z którymi czujemy się dobrze – i nie zamierzamy próbować żadnych innych. Albo ograniczamy użycie języka do kilku sytuacji, które mamy w miarę dobrze przećwiczone – i boimy się zrobić coś więcej. Takie zamknięcie w paru dobrze znanych, oswojonych schematach może poważnie hamować postępy w nauce.

Na czym polega wychodzenie ze strefy komfortu w nauce języka? Spróbuj którejś z tych rzeczy:

Czy Ty też siedzisz w swojej językowej strefie komfortu? Planujesz z niej wyjść? Jak chcesz to zrobić? Bardzo mi zależy na Twoim komentarzu!

Etykiety: ,