Dziś będzie trochę bardziej osobiście niż zwykle: podzielę się z Wami moim planem nauki niemieckiego i opowiem Wam, w jaki sposób go stworzyłem. Zasadniczo unikam pisania postów, które koncentrowałyby się na mnie i na moich postępach/stagnacji/regresie (niepotrzebne skreślić) – wolę zamieszczać teksty bardziej ogólne, które każdy mógłby odnieść do siebie. Po namyśle uznałem jednak, że taki artykuł też może być przydatny jako praktyczny przykład tego, o czym pisałem w poście Plan nauki języka. Mam nadzieję, że przynajmniej niektórzy z Was znajdą tu jakieś cenne myśli, które przydadzą się Wam w nauce.
Nie jestem wielbicielem postanowień noworocznych. Uważam, że 1 stycznia nie jest w niczym lepszy do podejmowania nowych wyzwań niż jakikolwiek inny dzień roku (psychologowie twierdzą nawet, że nowe rzeczy najlepiej jest zaczynać w sierpniu, bo to wtedy mamy najwięcej energii do działania). Mimo to w sylwestrowy wieczór zebrało mi się na podsumowania. Razem z żoną usiedliśmy nad kartką papieru i zaczęliśmy wypisywać wszystkie ważniejsze wydarzenia i przełomy, które miały miejsce w tym roku. Wyniki były dla mnie zaskakujące. Okazało się, że miniony rok, który jeszcze chwilę wcześniej wydawał mi się mocno nieszczególny, był pełen pozytywnych wydarzeń, które pchnęły nasze życie do przodu w bardzo pożądanym kierunku. Wśród nielicznych pozycji po ujemnej stronie bilansu znalazło się między innymi zarzucenie przeze mnie nauki niemieckiego.
Z niemieckim mam kontakt od ponad dwudziestu lat, zawsze jednak stał w cieniu języka angielskiego. Okresy mniej lub bardziej intensywnej nauki przeplatają się z u mnie okresami zupełnej bezczynności. W rezultacie znam ten język dużo słabiej, niż bym chciał. Z umiejętnościami biernymi nie jest jeszcze najgorzej, czytanie i rozumienie ze słuchu mam gdzieś na poziomie B2/C1, natomiast czynna znajomość leży i kwiczy. Nic zresztą dziwnego, skoro od czasu studiów (czyli od ponad pięciu lat) niemieckiego praktycznie nie używam ani w mowie, ani w piśmie.
W zeszłym roku starałem się utrzymywać w miarę regularny kontakt z niemieckim, który ograniczał się jednak do słuchania i czytania. Jednak jesienią, zawalony innymi zobowiązaniami, zaprzestałem nawet i tego. Po przeprowadzeniu sylwestrowego bilansu uznałem jednak, że nie chcę tego tak zostawić. Postanowiłem pójść za własnymi radami i stworzyć porządny plan nauki, który pomoże mi podciągnąć się trochę wyżej. Poniżej opisuję krok za krokiem, jak ten plan powstawał.
1. Określenie długoterminowego celu nauki
Na blogu powtarzam do znudzenia, jak ważny w nauce jest cel. Że zanim wyruszymy w drogę, musimy wiedzieć, dokąd chcemy dotrzeć. Ja uznałem, że satysfakcjonującym celem będzie dla mnie osiągnięcie poziomu C1 we wszystkich czterech sprawnościach językowych (pisanie, czytanie, mówienie, słuchanie). Co to oznacza w praktyce? Wikipedia definiuje poziom C1 tak:
„Osoba posługująca się językiem na tym poziomie rozumie szeroki zakres trudnych, dłuższych tekstów, dostrzegając także znaczenia ukryte, wyrażone pośrednio. Potrafi wypowiadać się płynnie, spontanicznie, bez większego trudu odnajdując właściwe sformułowania. Skutecznie i swobodnie potrafi posługiwać się językiem w kontaktach towarzyskich i społecznych, edukacyjnych bądź zawodowych. Potrafi formułować jasne, dobrze zbudowane, szczegółowe wypowiedzi dotyczące złożonych problemów, sprawnie i właściwie posługując się regułami organizacji wypowiedzi, łącznikami i wskaźnikami zespolenia tekstu.”
Jest to moim zdaniem cel realny, a przy tym zupełnie zadowalający. Jeszcze nigdy nie wypowiadałem się po niemiecku „płynnie, spontanicznie, bez większego trudu odnajdując właściwe sformułowania”. Jak dla mnie brzmi super, póki co nie chcę nic więcej.
Dlaczego chcę osiągnąć taki poziom? Niemiecki nie jest mi w tym momencie potrzebny do niczego konkretnego. W pracy używam angielskiego, nie mam też w planach dłuższego wyjazdu do żadnego kraju niemieckojęzycznego. To bardziej kwestia ambicji. Niemiecki jest dla mnie wyrzutem sumienia – uczę się go od ponad dwudziestu lat, ale przez większość czasu tylko drepczę w miejscu. Chcę sobie udowodnić, że mogę swobodnie komunikować się w tym języku, że jest to w moim zasięgu. Poza tym postanowiłem sobie, że nie zacznę się uczyć nowego języka, dopóki nie osiągnę w niemieckim zadowalającego poziomu. Nie chcę zostawiać za sobą rozgrzebanych rzeczy i zabierać się za nowe.
Żeby mieć ten cel zawsze przed oczami, stworzyłem sobie kilka motywujących obrazów dla każdej sprawności językowej. Na przykład:
„Jestem w Niemczech. Rozmawiam z człowiekiem, u którego mieszkam, na różne tematy. Rozumiem go bardzo dobrze, sam też bez problemów znajduję odpowiednie słowa na wyrażenie swoich myśli. Czuję, że komunikacja przebiega sprawnie i gładko. Czuję się dobrze.”
Spisałem sobie kilka takich scenek, wydrukowałem je i włożyłem do zeszytu, który będzie mi służył jako dziennik nauki (o tym za chwilę). Chcę do nich często zaglądać, żeby odświeżać swoją motywację.
Nie wiem, kiedy uda mi się zrealizować ten cel. Liczę na to, że zdołam dojść do tego poziomu w ciągu dwóch lat, ale nie chcę kłaść na siebie takiej presji. Jak dojdę, to dojdę. Konkretne terminy chcę natomiast wyznaczać dla mniejszych, krótkoterminowych celów.
2. Określenie celu krótkoterminowego
Długoterminowy cel jest dobry do tego, żeby wskazywać ogólny kierunek, ale ciężko go przełożyć na konkretny plan nauki. Dlatego zamierzam co parę miesięcy wyznaczać sobie mniejsze, bardziej namacalne cele.
W tym momencie najbardziej doskwiera mi nieumiejętność swobodnego wypowiadania się po niemiecku. W ciągu najbliższych trzech miesięcy, czyli do końca marca, chcę przede wszystkim powiększyć zasób czynnego słownictwa i rozgadać się.
Żeby zmierzyć swoje postępy, zamierzam nagrać na początku nauki krótką wypowiedź na jakiś losowy temat. Następnie, po trzech miesiącach, powtórzę to ćwiczenie. Nie zmierzę w ten sposób postępów z naukową dokładnością, ale da mi to chociaż ogólne pojęcie, czy idę w dobrym kierunku. Po trzech miesiącach wyznaczę sobie kolejny cel (może być oczywiście taki sam).
Więcej informacji o wyznaczaniu krótkoterminowych konkretnych celów nauki znajdziecie w poście Projekty językowe.
3. Określenie zasobów
Nie mam ani czasu, ani pieniędzy, ani ochoty brać udziału w kursie językowym, wolę się uczyć sam (o wadach i zaletach różnych form nauki możecie przeczytać tu i tu). Sam muszę więc zatroszczyć się o materiały do nauki.
Niemiecki jest na tyle popularnym językiem, że prawie wszystkie potrzebne materiały mogę znaleźć w internecie. Słowniki, krótsze i dłuższe teksty na rozmaite tematy, nagrania dźwiękowe, piosenki, filmy wideo, możliwość rozmowy z innymi ludźmi przez Skype’a – to wszystko mam do dyspozycji i to w większości za darmo. Jeśli będę chciał poczytać jakąś książkę albo obejrzeć jakiś film pełnometrażowy, mogę skorzystać z biblioteki albo zamówić coś po niskiej cenie na aukcji internetowej. Na komputerze mam zainstalowany program Anki, który służy do powtarzania słownictwa.
Najwięcej problemów będę miał z czasem. Jestem dość zabiegany i po prostu nie stać mnie na to, żeby codziennie poświęcać choćby godzinę na naukę (chyba że za cenę rezygnacji z innych rzeczy, które są dla mnie ważniejsze – a tego bym nie chciał). Po namyśle doszedłem do wniosku, że tygodniowo będę w stanie wykroić jakieś 3-4 godziny na czystą naukę. Co najmniej drugie tyle zamierzam poświęcić na bierny kontakt z językiem, niejako przy okazji – czytanie książek w autobusie, słuchanie nagrań na empetrójce, kiedy gdzieś idę itp. (Więcej pomysłów na to, jak się uczyć, kiedy mamy mało czasu, znajdziesz w poście 7 sposobów na naukę języka dla zabieganych).
4. Dobranie ćwiczeń
Wiem już, co chcę osiągnąć w najbliższym czasie, wiem też, co mam do dyspozycji. Mogę się zastanowić, jak to zrobić.
Nie tak dawno napisałem artykuł o tym, jak się rozgadać w języku obcym. Zamierzam wykorzystać wszystkie pomysły, o jakich tam wspomniałem: pisać pamiętnik (codziennie chociaż jedno zdanie!),
streszczać na głos teksty,
uczyć się na pamięć krótkich sentencji i cytatów, czytać książki na głos itp. W najbliższych trzech miesiącach nie planuję przeprowadzać rozmów po niemiecku, chcę się najpierw trochę rozkręcić samodzielnie.
Do powyższych ćwiczeń dodam dwa, które poleca Anna Szyszkowska-Butryn w książce „Jak szybko opanować język obcy”. Chodzi o wypowiedzenie jak największej liczby słów (to w jednym ćwiczeniu) lub zdań (to w drugim ćwiczeniu) w ciągu minuty. Słowa lub zdania nie muszą się ze sobą łączyć, ale nie mogą się powtarzać. Mam wątpliwości, czy pomoże mi to powiększyć zasób czynnego słownictwa, ale zamierzam spróbować – wydaje mi się to dobre ćwiczenie na rozgrzewkę przed właściwą nauką.
Dodatkowo, niejako w tle, zamierzam otaczać się niemieckim pisanym i mówionym (czytanie książek, słuchanie podcastów i oglądanie filmów dla przyjemności).
Nowo poznane słownictwo, które chciałbym zapamiętać, planuję wrzucać do programu Anki (najlepiej w pełnych zdaniach) i powtarzać regularnie (każdego dnia).
5. Stworzenie planu nauki
Czas skleić wszystko do kupy. Mój plan musi być stosunkowo elastyczny (o różnych rodzajach planów przeczytasz tu: Plan nauki języka). Są takie dni, kiedy wykrojenie 15 minut na naukę może być problemem, są też takie, kiedy mam do dyspozycji parę godzin. Postanowiłem przez pierwszy miesiąc zorganizować sobie naukę tak:
- W każdym tygodniu przeznaczam co najmniej 3,5 godziny na aktywną naukę (czyli nie słuchanie nagrań w tle czy czytanie książek dla przyjemności, chodzi o aktywne angażowanie mózgu przy pomocy ćwiczeń, o których pisałem wyżej).
- Żeby zachować regularność, codziennie poświęcam na aktywną naukę przynajmniej 15 minut. Najlepiej rano, mogę przecież kwadrans wcześniej wstać z łóżka. Ewentualnie mogę to rozbić na mniejsze sesje (np. trzy razy po pięć minut), ale w miarę możliwości staram się tego unikać.
- Każdego dnia piszę co najmniej jedno zdanie w pamiętniku i powtarzam słownictwo w Anki. Do tego wybieram sobie jakieś ćwiczenia z listy – takie, na które akurat mam ochotę (staram się jednak zachować różnorodność i nie trzepać w kółko tylko jednego rodzaju ćwiczenia).
- Prowadzę dziennik nauki (zwykły zeszyt), w którym rejestruję wykonywane ćwiczenia i czas, jaki na nie poświęciłem. W każdą niedzielę znajduję kilka minut na przeanalizowanie nauki w danym tygodniu i ewentualne skorygowanie kursu.
- Oprócz tego zwiększam bierny kontakt z językiem. Tak jak pisałem wyżej – słuchanie, czytanie, oglądanie. Im więcej, tym lepiej.
Po miesiącu zamierzam podsumować doświadczenia i wprowadzić ewentualne zmiany w planie nauki na kolejny miesiąc.
6. Ostatnie przygotowania
Na koniec, przed rozpoczęciem nauki, trzeba jeszcze wszystko przygotować, żeby było pod ręką. A więc poszukać w internecie konkretnych artykułów, które będę chciał przeczytać, cytatów, których będę się uczył na pamięć, i nagrań, których będę słuchał. Wrzucić do plecaka książkę po niemiecku. Naładować akumulatorki do empetrójki i wrzucić na nią pliki do słuchania. Kupić zeszyt na dziennik nauki. I kilka podobnych rzeczy. Chodzi o to, żebym nie tracił czasu przeznaczonego na naukę na takie „administracyjne” zadania. Kiedy wszystko jest pod ręką, mogę usiąść od razu do nauki, nawet jeśli mam do dyspozycji tylko kilka minut.
Bardzo się ucieszę z Waszych komentarzy. Może zmienilibyście coś w moim planie? A może coś Was zainspirowało i chcielibyście to zastosować u siebie? Będę wdzięczny za każdy głos!Etykiety: materiały i narzędzia, metody i techniki, mówienie, planowanie nauki